niedziela, 30 grudnia 2012

Serum czekoladowo-miętowego do pielęgnacji ciała BingoSpa

Do napisania recenzji na temat Serum czekoladowo-miętowego do pielęgnacji ciała marki BingoSpa próbowałam się przemóc przez długi, długi czas. A dlaczego? O tym za chwilę...


Kosmetyk, jak większość Bingowych produktów, zamknięty jest w porządnym, plastikowym słoiczku z papierową nalepką. Konsystencja serum przypomina do złudzenia lekko puszyste gęste masło, które rozprowadzałby się po ciele bardzo przyjemnie, gdyby nie... Zapach!



Wybierając do testów Serum czekoladowo-miętowe liczyłam na przyjemny, naturalny aromat. Niestety zamiast tego otrzymałam duszącą cukrowo-chemiczną mieszankę, która utrzymuje się na skórze naprawdę długo i wzbudza we mnie najgorsze instynkty :< Mojej mamie czy koleżankom on nie przeszkadza, lecz ja niestety jestem posiadaczką ekstremalnie wyczulonego zmysłu powonienia.


Serum, pomimo swojej konsystencji, rozprowadza się lekko i bardzo szybko wchłania. Po jego zastosowaniu skóra staje się odrobinę gładsza i przyjemniejsza w dotyku. Natomiast to, co podoba mi się najbardziej to dobry stan nawilżenia, jaki pozostawia po sobie to serum. Stosując go regularnie co 1-2 dni efekty będą widoczne gołym okiem.


Wydajność kosmetyku jest zadowalająca, nawet pomimo tego, iż w słoiczku znajduje się zaledwie 150g produktu. Jednak ja nie stosowałam tegoż kosmetyku na całe ciało, lecz jedynie na nogi i ręce, więc proszę wziąć to pod uwagę. Stosowanie tegoż serum polecam przede wszystkim paniom z wysuszoną skórą stóp, gdyż jego gruba warstwa w połączeniu z bawełnianymi skarpetkami na całą noc, ładnie poprawia ich stan.

Więcej o tym serum przeczytacie TUTAJ.

Moja ocena: 5/10

Pojemność: 150g
Cena: 16zł

Plusy:
+ solidne opakowanie
+ przyjemna konsystencja
+ szybkie wchłanianie
+ nawilżenie skóry

Minusy:
- ZAPACH!
- skład
- cena nieadekwatna do pojemności


++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

Przypominam również o trwającym do jutra do północy Karnawałowym Rozdaniu...
Zachęcam do wzięcia udziału :)

wtorek, 25 grudnia 2012

niedziela, 23 grudnia 2012

Kosmetyczne Odkrycie Roku 2012

Opowiem Wam dziś o kosmetyku, który uratował moją cerę od strasznego losu... Krem wiesiołkowy z witaminą E polskiej marki Farmix poznałam dzięki wpisowi na blogu Azjatycki Cukier i po długich poszukiwaniach trafiłam na aptekę, która sprowadziła mi go prosto od producenta. Za kremik zapłaciłam dokładnie 8,50zł. Pomyślicie zapewne "Co może zdziałać kosmetyk za tak śmieszne pieniądze?". A jednak, a jednak...


Krem zapakowany jest w estetyczny kartonik, na którym znajdziemy wszystkie istotne informacje. Sam słoiczek prezentuje się bardzo skromnie - biały, plastikowy, oszczędny graficznie, za to bardzo wytrzymały, gdyż po wielu ciężkich podróżach pozostał nienaruszony.


Produkt posiada delikatny kosmetyczny zapach, przypominający nieco aromat rumianku. Konsystencja kremu jest gęsta, maślana przez co rozprowadzanie może być trochę cięższe niż w przypadku standardowych specyfików. Jednak przed aplikacją wystarczy przetrzeć twarz tonikiem i kremik pięknie śmiga po twarzy. Jest on również dość tłustawy, więc nakładam go 1-2 godziny przed położeniem się do łóżka, coby dać mu czas na wchłonięcie. Sama nie chciałabym używać go pod makijaż, właśnie przez tą tłustawą warstewkę, lecz wiem, iż moim koleżankom pod podkład pasuje jak najbardziej.



A teraz najważniejsze, czyli działanie... Kupując ten krem miałam nadzieję na poprawę stanu nawilżenia mojej skóry, lecz dostałam o wiele więcej. Produkt ten pomógł mi niemal całkowicie pozbyć się uciążliwego problemu trądziku, a pierwsze efekty zauważyłam już po kilku dniach, co było totalnym zaskoczeniem. Przy okazji otrzymałam również bardzo przyjemny efekt wygładzenia i złagodzenia wszelkich podrażnień.

Następnie po około 2 tygodniach zauważyłam wyrównanie kolorytu mojej buzi. Co prawda nie pozbyłam się cieni pod oczami, lecz ciemniejsze partie wokół ust i nosa zbliżyły się odcieniem do reszty twarzy. Kolejnym plusem produktu jest nawilżenie i zdrowe natłuszczenie skóry.


Punktem, którego nie mogę pominąć jest bardzo krótki skład, pozbawiony wszelkich zbędnych składników. Widać po nim, iż producent skupiał się na elementach najważniejszych. Klikając na poszczególne składniki możecie dowiedzieć się więcej na ich temat: Aqua, Vaselin, Lanolin cera, Glycerin, Paraffin, Castor Oil, Magnesium sulfate, Oenothera biennis, Tocopheryl acetate, Parfum. Myślę, że po dłuższej lekturze, tak jak ja, dojdziecie do wniosku, iż skład ten jest naprawdę dobry, zwłaszcza za taką cenę :)


Krem jest wydajny, ponieważ używając go regularnie przez 2 miesiące zostało mi jeszcze około 20% tegoż specyfiku. Niestety ogromnym minusem jest dostępność produktu, ponieważ jedynym miejscem, w którym go znalazłam jest moja osiedlowa apteka. W związku z tym jeżeli któraś z Was miałaby ochotę na ten kremik mogę go dla Was zakupić i podrzucić przez Pocztę Polską, a jeśli mieszkacie w Krakowie lub Radomiu możliwy byłby "odbiór osobisty" ;) Nie obiecuję, oczywiście, że efekt będzie na pewno taki jak w moim przypadku, lecz zawsze warto spróbować, zwłaszcza za te jedyne kilka złotych...

Moja ocena: 10/10

Cena: 8-10zł
Pojemność: 50ml

Plusy:
+ cena
+ opakowanie
+ wydajność
+ zapach
+ rozległe działanie (w tym antytrądzikowe, nawilżające)
+ wyrównanie kolorytu
+ wygładzenie
+ skład

Minusy:
- dość długi czas wchłaniania
- dostępność
- niektórym może przeszkadzać masełkowa konsystencja

sobota, 22 grudnia 2012

Rockin' Around The Christmas Tree...

Dzisiaj odrobinę mniej kosmetycznie, lecz nie mogłam się powstrzymać... Chyba każda z nas ma swoją ulubioną świąteczną piosenkę, dlatego też na poprawę nastroju i rozluźnienie podczas przygotowań do nadchodzącej Wigilii podrzucam Wam moją :) Klip jest naprawdę rozbrajający i warto go obejrzeć :D


A Wam jakie utwory chodzą po głowie w tym szalonym, świątecznym okresie???
WESOŁYCH ŚWIĄT KOCHANE!!! :)

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Peeling Joanna Naturia, czyli umilacz nr 3 :)

Peelingi Joanna Naturia zna chyba każda blogerka :) Tanie, o szerokiej gamie zapachowej, występujące w żywych kolorach przyciągają wzrok na sklepowych półkach. Sama wypróbowałam już kilka z nich i ze wszystkich byłam zadowolona.


Produkt zamknięty jest w miękkiej, plastikowej buteleczce o ładnej szacie graficznej, z zamknięciem na zatrzask, co według mnie jest bardzo praktyczne. Opakowanie oklejone jest folią, na której umieszczone są wyraźne, nie zmywające się napisy. Peeling dość łatwo wydobyć, a przynajmniej do czasu kiedy pozostanie nam jego końcówka, bo wtedy bywa już różnie.



Jak już wcześniej wspominałam, peelingi te posiadają piękne, owocowe zapachy, które zamieniają naszą kąpiel w pachnący rytuał. Aż żal, iż nie utrzymują się one zbyt długo na skórze... Konsystencja kosmetyku jest ni rzadka, ni gęsta, taka w sam raz :) Co do samych drobinek, są liczne, one średnio ostre.

Po użyciu tegoż produktu ciało z całą pewnością jest odświeżone i oczyszczone. Różnicę widać również w gładkości i miękkości naszej skóry, które widocznie się poprawiają. Niestety panie, które liczą na porządny zdzierak mogą się zawieść, ponieważ drobinki nie są specjalnie ostre, a i ich liczebność może się wydać zbyt mała...

Ja uwielbiam te peelingi, ponieważ przyjemnie masują naszą skórę i pieszczą zmysły. Naprawdę polecam, w szczególności ze względu na małe rozmiary i niską cenę. Jeśli komuś nie podpasują, nie będzie szkoda wydanej fortuny ;)

Przepraszam Was serdecznie za brak własnych zdjęć, lecz zapomniałam o ich zrobieniu, podczas używania ostatniej buteleczki. W najbliższym czasie zamierzam kupić kolejną, więc zdjęcia znajdą się na pewno :)

Moja ocena: 8/10

Cena: 4zł
Pojemność: 100ml

Plusy:
+ estetyczne opakowanie
+ piękne zapachy i kolory
+ przyjemna konsystencja
+ oczyszcza i odświeża
+ wygładza
+ dostępność

Minusy:
- zbyt delikatny jak na porządne zdzieranie
- trudno wydobyć końcówkę peelingu z opakowania


++++++++++++++++++++++++++++++++++++

A tak przy okazji... Kilka dni temu "odebrałam" od Nici725 znane już wszystkim wyróżnienie Liebster Award. Dziękuję Ci Kochana serdecznie :)


A oto moje odpowiedzi:

1. Jak masz na imię?
Paulina
2. Ile masz lat?
19, 20, 21 (któraś z tych liczb ;))
3. Ulubiony kolor?
Kocham wszystkie kolory, lecz najbardziej ubóstwiam fioletowy i niebieski.
4. Ulubiony napój?
Pepsi lub zielona herbata
5. Ulubiony sklep?
Rossmann, Natura oraz wszelkie second handy ;)
6. Masz zwierzaka? Jakiego?
nie
7. Ulubiony lakier do paznokci?
Delia Coral Pro Silk (nr 115)
8. Ulubione słodycze?
Wszystkie!!!
9. Od kiedy prowadzisz bloga?
od lipca tego roku
10. Co daje ci prowadzenie bloga?
Przede wszystkim wiele satysfakcji. Kiedy słyszę, że komuś dobrze doradziłam serce rośnie :) Poza tym nabrałam mnóstwo doświadczenia w przeróżnych kategoriach - kosmetycznych, życiowych i nie tylko...
11. Wymarzony prezent na święta?
Perfumy Lancome Tresor Midnight Rose. Marzę o nich od długiego czasu, lecz ta cena :(

niedziela, 16 grudnia 2012

Porządne utrwalenie, czyli Hegron Gel Spray...

Ekstra mocny żel do włosów Hegron Gel Spray otrzymałam w ramach testów Malinowego Klubu, za co Malince serdecznie dziękuję ;) Produkt znajduje się w perłowo-białej, prześwitującej "pod słońce" buteleczce z wygodnym, nie zacinającym się rozpylaczem. Opakowanie wygląda na porządne, więc powinno być idealne w podróży.



Żel posiada alkoholowo-kosmetyczny zapach, do którego wrażliwe nosy będą musiały się przyzwyczaić. Odpowiednio nałożony produkt naprawdę mocno utrwala fryzurę, jednocześnie jej nie sklejając i nie usztywniając do niemożliwości.  Wiem co mówię, gdyż zachowania mojej grzywki naprawdę trudno "ogarnąć", a też żel radzi sobie z tym niemal perfekcyjnie. Poza tym w ładny sposób ujarzmia mój puch na głowie, dzięki czemu powstają w miarę opanowane fale.


Niestety nie jest to produkt, który będę używać na co dzień, raczej w sytuacjach kryzysowych lub na większe wyjścia, a to ze względu na dużą zawartość wysuszającego włosy alkoholu w składzie. Jeśli jednak nie posiadacie tak delikatnych włosów jak ja, to wszystko powinno być w porządku. Poza tym kosmetyk bardziej przypomina lakier niż żel, ponieważ zwykle po użyciu żelu (w spray'u oczywiście) moja fryzura zachowywała swoją giętkość.


Myślę, że Hegron Gel Spray jest naprawdę dobrym produktem do stosowania od święta, na ważniejsze okazje, gdyż dzięki niemu nie będziecie musiały martwić się o swoje fryzury przez długie godziny :)


Moja ocena: 7/10

Cena: 10zł
Pojemność: 150ml

Plusy:
+ dobry rozpylacz
+ mocne utrwalenie
+ ujarzmia puszące się włosy

Minusy:
- duża zawartość alkoholu w składzie

sobota, 15 grudnia 2012

Spóźnione, lśniące umilacze...


Dzisiaj przychodzę do Was ze sporo spóźnionymi Jesiennymi Umilaczami. Ostatnimi czasy nie miałam siły absolutnie na nic, ze względu na natłok zajęć i kolokwiów, za co Was serdecznie przepraszam i kajam się okropnie, szczególnie przed Tobą Malinko...



Kawior do kąpieli Stara Mydlarnia

Na pierwszy ogień leci mój ulubiony kawior do kąpieli Green Tea marki Stara Mydlarnia. Produkt zamknięty jest w masywnej, szklanej butli, zamykanej na "drewniany" korek. Mimo tego, że opakowanie wygląda elegancko i totalnie uroczo, nie bardzo pasuje mi zamykanie, gdyż korek może łatwo wylecieć.


Kosmetyk posiada śliczny zapach przypominający (oczywiście) zieloną herbatę z nutą cytryny. Warto zwrócić uwagę na mega-liczne lśniące drobinki, zawarte w kuleczkach kawioru, które dodają naszej skórze blasku, szczególnie wtedy gdy zamiast używać ręcznika pozwolimy naszej jej wyschnąć naturalnie. 


Kawior bardzo łatwo rozpuszcza się w wodzie i uwalnia swój zapach na całą łazienkę. Mimo tego, że nie posiada on specjalnych właściwości nawilżających czy odmładzających, jak obiecuje nam producent, udało mi się dzięki niemu pozbyć irytującego problemu wysuszonej skóry po każdej kąpieli. Aż żałuję, że nie mogę używać go pod prysznicem :(

Produkt, za wyjątkiem mikro-drobinek, nie pozostawia na naszym ciele żadnego filmu. Stosowany regularnie nadaje mu natomiast gładkości i miękkości (do pewnego stopnia, rzecz jasna).


Jedynym minusem kosmetyku jest "drobinkowy" osad pozostający w wannie po każdej kąpieli, który należy jak najszybciej zmyć. W przeciwnym razie będzie Wam naprawdę trudno pozbyć się go później.

Moja ocena: 7/10

Cena: 29zł
Pojemność: 500ml

Plusy:
+ eleganckie opakowanie
+ przyjemny zapach
+ urocze lśniące drobinki
+ zapobiega wysuszeniu skóry
+ wygładza i nadaje miękkości

Minusy:
- nieszczelny korek
- bark uelastycznienia skóry
- cena




Avon Złocisty olejek mineralny

I znów świetlisty kosmetyk... Avonowy Złocisty olejek mineralny w spray'u udało mi się zdobyć w blogowej wymiance z Blanką. Umilacz ten zamknięty jest w porządnej, plastikowej buteleczce ze spryskiwaczem, który nigdy się nie zacina oraz ułatwia aplikację olejku.


Produkt posiada przemiły kwiatowo-kosmetyczny zapach, przez który mam ciągłą ochotę go wąchać ;) Aromat utrzymuje się do kilku godzin po aplikacji. W celu "podniesienia" lśniących drobinek z dna buteleczki należy kilkakrotnie ją potrząsnąć (bardzo chciałabym Wam pokazać jak śliczne, złote wzory tworzą się wtedy wewnątrz opakowania :))...



Olejek posiada dość lekką, lecz tłustawą konsystencję, która pozostawia na skórze swego rodzaju ochronny film. Tą cechę zaczęłam doceniać szczególnie w mroźne dni, bo nic lepiej nie chroni naszego ciała jak lekkie jego natłuszczenie. Kosmetyk całkiem ładnie nawilża skórę i sprawia, że staje się mięciutka.


Niestety panie liczące na spektakularny brokatowy efekt, zawiodą się ogromnie, gdyż przez spryskiwacz wydostaje się niewielka część drobinek. Mimo to, po nałożeniu tegoż umilacza, skóra ładnie odbija światło.

Po spryskaniu:


Po rozsmarowaniu:


Myślę, że panie, które nie boją się tłustawych filmów, lubią wydajne kosmetyki oraz pragną chronić swoją skórę przed zimnem, powinny spróbować pielęgnacji wraz z tym olejkiem :)

Moja ocena: 7/10

Cena: 10-20zł (w zależności od katalogu)
Pojemność: 150ml

Plusy:
+ opakowanie ze spryskiwaczem
+ miły zapach
+ nawilżenie i wygładzenie
+ ochronny film
+ wydajność

Minusy:
- spryskiwacz nie przepuszcza większości drobinek
- alkohol na wysokiej pozycji w składzie

niedziela, 9 grudnia 2012

KARNAWAŁOWE ROZDANIE!!!

W związku z natłokiem zajęć na uczelni oraz życiowymi zawirowaniami nie miałam szansy zorganizować dla Was jakiegoś ładnego, świątecznego rozdania. Dlatego też pomyślałam sobie, dlaczego by nie zrobić czegoś z okazji nadchodzącego karnawału? A Wy jak myślicie?

W związku z pogodą, która nas nie rozpieszcza i z dnia na dzień robi się coraz ostrzejsza, wydało mi się dobrym pomysłem, aby nagrodą było coś co pozwoli Wam rozkoszować się ciepełkiem i pełnym relaksem podczas wieczornych kąpieli. W szczególności po ciężkim, mroźnym dniu czy to w pracy, czy szkole :) A do zdobycia jest taki oto uroczy zestaw...

- Farmona Kwiatowa sól do kąpieli róża i magnolia Fresh&Beauty
- Farmona Kwiatowy olejek do kąpieli róża i magnolia Fresh&Beauty

Zasady:
Aby wziąć udział w rozdaniu należy być/zostać obserwatorem mojego bloga oraz pozostawić pod tym postem komentarz wraz ze zgłoszeniem według formularza zamieszczonego poniżej. Jest to warunek obowiązkowy, by Wasze zgłoszenie było prawidłowe.

Banner:

Aby dopomóc szczęściu i zdobyć dodatkowe losy możecie:
- polubić TheVanityLife na Facebooku (KLIK) + 1 los
- dodać mnie do blogrolla + 1 los
- udostępnić informację o rozdaniu (banner + link) w pasku bocznym, notce bądź na Facebooku + 1 los

Formularz zgłoszeniowy:
Obserwuję jako - 
Mój e-mail - 
Dodałam do blogrolla - TAK/NIE (link)
Udostępniłam informację - TAK/NIE banner/notka/fb (link)
Lubię na FB - TAK/NIE (imię + pierwsza litera nazwiska)



Rozdanie trwa od dzisiaj (9 grudnia) do 31 grudnia 2012, do godziny 23:59. Wyniki opublikuję w ciągu 7 dni od daty zakończenia konkursu.

POWODZENIA!!!

Regulamin:

1. Aby wziąć udział w konkursie musisz być pełnoletni/a lub mieć zgodę rodziców na podanie adresu do wysyłki.
2. Konkurs trwa od dzisiaj (09.12.2012) do 31 grudnia 2012 włącznie (do godziny 23:59).
3. Zamieszczając komentarz autor przyjmuje warunki Regulaminu i wyraża zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych zgodnie z ustawą o Ochronie Danych Osobowych (Dz. U. Nr 133 pozycja 883).
4. Zwycięzca zostanie wyłoniony metodą losowania.
5. Wyniki zostaną ogłoszone na blogu w ciągu 7 dni od zakończenia rozdania.
6. Sponsorem nagród jest autorka bloga The-Vanity-Life.blogspot.com, czyli ja ;)
7. Koszt wysyłki pokrywam ja - frania.f. Nagrodę wysyłam tylko na terenie Polski.
8. Zwycięzca jest zobowiązany podać adres wysyłki w ciągu 4 dni od ogłoszenia wyników (na maila frania.f.blox@gmail.com). Jeśli po tym czasie nadal nie otrzymam takiej wiadomości losowanie laureata zostanie powtórzone.
9. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych.
10. Niniejszy regulamin wchodzi w życie z dniem rozpoczęcia konkursu i obowiązuje do czasu jego zakończenia.
11. Konkurs nie odbędzie się jeśli nie zgłosi się co najmniej 20 uczestników.

czwartek, 6 grudnia 2012

O tym jak zostałam swoim własnym Mikołajem ^_^

Z racji tego, iż mój Mikołaj dzisiaj nawalił, postanowiłam sama się w niego pobawić... Zaraz po skończonych zajęciach wybrałam się do Rossmanna (a gdzież by indziej!) i w nagrodę za ładnie zaliczone kolokwium z geometrii i grafiki nawiedziłam szafę Wibo. Dzięki tejże wycieczce udało mi się upolować moją upragnioną pomadkę Eliksir w kolorze 06, w promocji za 6 zł, oraz lakier do paznokci z serii Trends Nude.


Po pierwszych testach mogę powiedzieć, że nie wyrzuciłam pieniędzy w błoto. Pomadka w ślicznym kolorze, delikatnie nawilża usta i, co dla mnie ważne, nie podkreśla suchych skórek, które są wynikiem ciągłego przygryzania warg. Natomiast w kwestii lakieru, jest on niemal całkowicie transparentny, dający wrażenie wybielonej, zdrowej płytki paznokcia.

Dlatego też dzisiejsze zakupy uważam za udane i sama sobie dziękuję za takie fajne prezenty ;)

++++++++++++++++++++++++++++++++++

Swoją drogą, czy któraś z Was planuje może w najbliższym czasie zakupy w sklepie delicia.pl?
Pytam, ponieważ mam do oddania kod uprawniający do 10% zniżki ważny do 28 lutego 2013. Są jakieś chętne, na ten kuponik?

Logo

wtorek, 4 grudnia 2012

Na ratunek mojej cierpliwości i tłustym włosom...

Suchy szampon Isana Trocken Shampoo zakupiłam ze względu na ogromne tempo, w jakim przetłuszczają się moje (o ironio!) mocno wysuszone włosy. Ze względu na ich zniszczony stan i chroniczny brak czasu nie jestem w stanie myć ich codziennie - robię to co 2 dni. Pewnie część z Was zarzuci mi wiarę w mit, że zbyt częste mycie niszczy włosy. Niestety zapewniam Was, iż w moim przypadku jest to święta prawda, zwłaszcza w kontakcie z twardą, krakowską wodą :/ Jednak o tym kiedy indziej...



Szampon zamknięty jest w porządnej, zielonej butelce (o pojemności 200ml) z dobrym, nie blokującym się rozpylaczem. Kosmetyk jest naprawdę wydajny, gdyż przy stosowaniu go w miarę regularnie co 2 dni, wystarczył mi na ok. miesiąc.



W przeciwieństwie do szamponu Beauty Formulas, produkt Isany nie dusi przy rozpylaniu, a wręcz przeciwnie - posiada miły dla noska, świeży, kosmetyczny zapach. Podczas spryskiwania włosów specyfik ten (szczególnej u brunetek) pozostawia białą poświatę, którą można łatwo wyczesać po kilku minutach od nałożenia (najpierw jednak należy dać szamponowi zadziałać).





Jak widzimy na opakowaniu, producent obiecuje nam natychmiastowe odświeżenie i przywrócenie puszystości włosom przetłuszczonym. I jest to prawda! Po kilku minutach od nałożenia, moje piórka wydają się świeższe i przyjemniejsze dla oka. Również moja głowa czuje się lepiej i lżej, pomimo że efekt jest tylko powierzchowny.





Rezultat otrzymany dzięki Isanie utrzymuje się przez około 5-6 godzin, co dla mnie jest naprawdę dobrym wynikiem. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, iż bez jej użycia na drugi dzień po myciu moje włosy zamieniłby się w brzydkie strąki :/ Dlatego też Isana Trocken Shampoo jest obecnie niezbędnym elementem mojej kosmetyczki i prędko z niego nie zrezygnuję...


Skład: Butane, Aluminum Starch, Octenylsuccinate, Alcohol denat., Parfum, Hexyl Cinnamal, Aqua, Distearyldimonium Chloride, Isopropyl Alcohol

Moja ocena: 10/10

Cena: 10zł
Pojemność: 200ml

Plusy:
+ porządne opakowanie
+ dobry rozpylacz
+ przyjemny zapach
+ odświeża włosy
+ maskuje przetłuszczenie
+ efekt utrzymuje się ok. 5h
+ wydajny

Wady:
- brak

niedziela, 2 grudnia 2012

Testowanie z BRATKIEM czas zacząć!

W wyniku współpracy z firmą farmaceutyczną AvetPharma otrzymałam do przetestowania suplement diety Bratek PLUS, mający za zadanie zapewnić naszej skórze zdrowy i gładki wygląd. Ja jako osoba z wieloma niedoskonałościami cery pokładam w tym specyfiku ogromne nadzieje.


Do testów przesłano mi 1,5 opakowania, czyli 75 tabletek, które stosuję od kilku dni. Dzienna zalecana dawka to 1-2 tabletki, dlatego też podczas pierwszego tygodnia postanowiłam stosować 2 tabletki na dzień, a następnie zmniejszyć dawkę do 1. Dziwna filozofia, wiem :)



Mam nadzieję, że wytrwam i Bratek pomoże mi pozbyć się choćby części moich skórnych problemów ;)

sobota, 1 grudnia 2012

Kultowy (?) Bourjois Express Eye Makeup Remover...

Dziś krótko o rozsławionym już w blogosferze płynie dwufazowym do demakijażu oczu Bourjois Express Eye Makeup Remover.


Produkt zamknięty jest w plastikowej buteleczce o pojemności 200ml, z "klikającym" zamknięciem, które nie bardzo mi pasuje, ze względu na irytujący sposób otwierania. Mianowicie chodzi mi o tą denerwującą kuleczkę, stanowiącą swoistą wajchę, która często wyślizguje się z rąk i może się odłamać.



Kolor zmywacza, pomimo swojego mocnego błękitu w buteleczce, na waciku staje się niemal bezbarwny. Panie z wrażliwymi nosami, nie będą miały na co narzekać, ponieważ zapach kosmetyku jest niesamowicie delikatny i świeży. Aby go wyczuć trzeba by się nieźle nawąchać ;)


Obie warstwy płynu mieszają się ze sobą bardzo szybko, ale i dość szybko rozdzielają. Co do samego działania, płyn błyskawicznie i skutecznie usuwa wodoodporny makijaż. Jest to do tej pory najdelikatniejszy zmywacz, jaki miałam okazję testować, gdyż w celu dokładnego usunięcia make-upu wystarczy lekkie pocieranie oka. Jedyne z czym Bourjois Express sobie nie radzi są słoiczkowe eyelinery, ale jak mniemam, każdy specyfik ma z tym problemy.


Ja używam płynów dwufazowych do demakijażu całej twarzy, gdyż przekonałam się, iż jest to najskuteczniejszy sposób na dokładne pozbycie się tego, co trzeba. W związku z tym wydajność kosmetyku spada, więc proszę o wzięcie tego pod uwagę. Na zdjęciach znajduje się stan płynu po miesiącu używania.

Dużym plusem specyfiku jest to, iż nie podrażnił moich uwrażliwionych, ostatnimi czasy, oczu. Niestety z przykrością muszę stwierdzić, że w przeciwieństwie do tego o czym zapewnia producent, kosmetyk nie jest beztłuszczowy. Po jego zastosowaniu na twarzy pozostaje tłustawy film, który w przeciwieństwie do zmywacza Nivea, nie jest przyjemny i trzeba się go pozbywać przy pomocy toniku.



Ja zapewne już do tego produktu nie wrócę, ponieważ mam w planach zakup i testowanie kolejnych płynów dwufazowych. Natomiast, jeżeli poszukujecie skutecznego zmywacza wodoodpornego make-upu, z którym nie będziecie musiały niemiłosiernie trzeć oczu Bourjois Express Eye Makeup Remover jest bardzo ciekawą opcją :)

Moja ocena:
8/10

Cena: 16zł
Pojemność: 200ml

Plusy:
+ delikatny, niemal niewyczuwalny zapach
+ skutecznie zmywa wodoodporny makijaż
+ wydajny
+ estetyczne opakowanie

Minusy:
- irytujące otwieranie
- pozostawia tłustawy film

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...