sobota, 27 lipca 2013

Organiczny, ale czy idealny? Żel pod prysznic Oriflame Ecobeauty...

Od długiego czasu miałam ochotę przetestować jakiś eko żel pod prysznic, któremu w składzie zabraknie SLSów i tym podobnych. I oto nadarzyła się okazja, gdy po wygraniu pewnego rozdania, w otrzymanej paczuszce znalazł się żel Oriflame Ecobeauty.


Opakowanie: Kosmetyk zamknięty jest w prostej, bardzo poręcznej butelce o pojemności 200ml. Zaopatrzona jest ona w niewielki dozownik, a szeroki zatrzask umożliwia postawienie jej do góry denkiem.


Zapach/konsystencja: Zapach produktu w opakowaniu nie jest zbyt przyjemny, gorzko-słodki, trochę detergentowy. W połączeniu z gąbką i wodą przeistacza się w trochę chemiczny aromat delikatnej zielonej herbaty z dużą dawką cytryny, który nie utrzymuje się na skórze. Konsystencja ma idealną gęstość. Jak na żel pozbawiony SLSów i takich tam pieni się on całkiem ładnie.


Działanie: Kosmetyk bardzo dobrze myje. Pozostawia skórę mniej wysuszoną niż w przypadku tradycyjnych żeli, lecz nie jest to spektakularna różnica. Minusem jest to, że po wyjściu spod prysznica występuje czasami lekkie swędzenie, lecz bardzo możliwe, iż jest to spowodowane przez nadwrażliwość skóry mojego ciała na wszelkie kosmetyczno-prysznicowe zmiany.


Inne: Żel Oriflame Ecobeauty jest kosmetykiem wegańskim, nie zawierającym mydeł, za to wzbogaconym w organiczną glicerynę, organiczny olej kokosowy i cukier. Oznaczony jest kilkoma certyfikatami, takimi jak ECOCERT czy Fairtrade. Sporym minusem może być cena, lecz w stosunku do składu i wydajności nie jest źle.


POPRAWKA: Dzisiejszy popołudniowy prysznic zakończył się bez swędzenia ;)
Moja ocena: 4+/6

Pojemność: 200ml
Cena: 25zł

Plusy:
+ opakowanie
+ konsystencja
+ skład
+ wydajność

Minusy:
- lekkie swędzenie skóry zaraz po wysuszeniu
- cena

____________________________________________________
Więcej na temat w/w certyfikatów znajdziecie TUTAJ. Szczerze zachęcam do lektury :).

piątek, 26 lipca 2013

Włosowy koszmar by Ziaja

Nie od dziś wiadomo jaką tragedią potrafią być bezwzględnie falujące i puszące się włosy, których i ja jestem nieszczęśliwą posiadaczką. Nic więc dziwnego, iż od dawna poszukuję czegoś, co choć trochę by je ujarzmiło i w wyniku tych poszukiwań w moje łapki trafił (niestety) Szampon Wygładzający Masło Kakaowe marki Ziaja.


Opakowanie: Szampon zamknięty jest w plastikowej, nieprześwitującej butelce o pojemności 400ml, w której nawet pod światło nie zobaczymy zawartości. Zaopatrzona jest ona w zamykany na zatrzask mały, wygodny dozownik.


Zapach/konsystencja: Zapach produktu jest dość intensywny i słodki, lecz po myciu prawie niewyczuwalny. Nie jestem pewna czy tak pachnie masło kakaowe, lecz zwąchałam tu lekką kakaową nutę oraz odrobinę kokosa i śmietanki. Konsystencja jest lejąca, lecz na tyle treściwa, aby nie spływać natychmiast z palców. Szampon w miarę dobrze się pieni.


Działanie: I tu właśnie zaczyna się wspomniany w tytule koszmar. Wprawdzie szampon dobrze oczyszcza i odświeża skórę głowy, lecz to jak plącze włosy jest nie do zniesienia. Nawet po użyciu którejś z moich ulubionych odżywek są one tak splątane, że ich rozczesywanie jest istną tragedią. Może na prostych, niezniszczonych włosach zachowywałby się inaczej, lecz moje sobie z nim nie radzą. Według producenta kosmetyk ten ma nawilżać, nabłyszczać i poprawiać kondycję włosów suchych i zniszczonych. Ja się pytam - to jakaś kpina?! Moje biedne piórka po wysuszeniu są jeszcze bardziej wysuszone i matowe niż przed myciem. Osobiście po kilku myciach postanowiłam zużyć go jako płyn do kąpieli.



Inne: Plusem tegoż produktu jest brak parabenów i (dla niektórych) brak silikonów oraz niska cena.


Moja opinia: 2-/6 (za śliczny zapach)

Pojemność: 400ml
Cena: 5zł

Plusy:
+ cena
+ zapach
+ oczyszcza skórę głowy

Minusy:
- niemiłosiernie plącze!
- nie wygładza
- nie nabłyszcza
...w ogóle nic dobrego nie robi :/

środa, 24 lipca 2013

Prośba o pomoc do blogerek ćwiczących. Błagam o pomoc!

Hej Kochane :)
Dzisiaj przychodzę do Was z ogromną prośbą... Zapewne niewiele z Was wie, iż jestem osobą całkowicie asportową. Moje życie polega głównie na nauce i siedzeniu przed komputerem, co niestety nie ma pozytywnego wpływu na mój obecny stan fizyczny. Na domiar złego kontuzja barku oraz kilka innych czynników wykluczały mnie nawet z zajęć w-fu w liceum (choć w tym przypadku odpowiedzialna była raczej moja "wuefistka" nie uznająca zwolnień częściowych i wrzeszcząca na mnie w momentach, gdy nie mogłam zrobić prostego przewrotu bez znacznego bólu). Skutkiem tego jest to, iż aktualnie nie mogę choćby przebiec kilkuset metrów bez morderczej zadyszki :/.

W związku z tym, iż powoli, małymi kroczkami staram się wziąć życie w swoje ręce i zrobić z nim coś pożytecznego, myślę, że poprawa kondycji byłaby dobrym pomysłem. Poza tym obecnie naprawdę nie czuję się dobrze w swoim ciele, a i zdrowotnie bywa różnie.

Zainspirowana i zafascynowana postępami tej ćwiczącej części z Was, sama postanowiłam rozpocząć codzienną męczarnię... Starałam się ćwiczyć na własną rękę, osobiście skonstruowanym zestawem, lecz nie zdawało to egzaminu. I tu pojawia się mój problem - nie mam pojęcia co wybrać. Jaki zestaw ćwiczeń byłby najlepszy na początek? Lepsza gimnastyka czy bieganie? Oba? A może ćwiczenia z którąś ze słynnych trenerek?

Oto właśnie moja prośba - czy któraś z Was jest w stanie mi coś doradzić? Ponieważ, przyznam się szczerze, nie mam pojęcia od czego zacząć, gdzie szukać... Za pomoc byłabym bardzo wdzięczna. Pomyślcie sobie, że małą radą możecie pomóc mi w mojej, na razie marnej, drodze życiowej :).


Tylko, błagam, miejcie na uwadze kilka faktów ;)
- z bardziej intensywnym trybem życia mam raz do roku, kiedy wybieram się na wakacje w góry
- jestem kompletnym laikiem jeśli chodzi o rozeznanie w możliwych dyscyplinach
- chciałabym bardzo poprawić swoją kondycję i popracować nad mięśniami brzucha i ud
- dalsze chudnięcie jest w moim przypadku niewskazane
- niestety basen odpada, gdyż głębsza woda mnie przeraża


I proszę... tylko nie Chodakowska. Nie mam pojęcia dlaczego, ale ta kobieta nie wzbudza mojego zaufania. Wręcz przeciwnie - boję się jej.

POMOCY!!!

sobota, 20 lipca 2013

Podkład z kwasem hialuronowym Studio Lift od HEAN - recenzja z niejednego punktu widzenia ;)

Dzisiaj przedstawię Wam podkład, który stosuję podczas "lepszych dni" mojej cery, a mianowicie Studio Lift z kwasem hialuronowym polskiej marki Hean. Używam go również, kiedy tylko mam ochotę na coś lekkiego i niedrażniącego mojej wymagającej cery.

Podkład zamknięty jest w standardowej, zakręcanej tubce, o pojemności 30ml. Zapach kosmetyku pudrowy i niedrażniący, po nałożeniu traci na intensywności.



Konsystencja jest lekka i kremowa, o idealnej gęstości do bezproblemowej aplikacji. Podkład najlepiej współpracuje z silikonową gąbeczką bądź jajkiem a'la BeautyBlender (obie w zwilżonej wersji).


Krycie Studio Lift jest co najwyżej średnie - delikatnie wyrównuje koloryt, dając bardzo naturalne satynowe wykończenie, które tak bardzo sobie cenię. Natomiast w celu ukrycia cieni pod oczami bądź większych niespodzianek konieczny jest korektor. Odcień jaki posiadam to najjaśniejszy 101 LIGHT, który z moją bladą cerą stapia się bardzo ładnie.



Trwałość kosmetyku określiłabym na przeciętną. Z mojej mieszanej cery wszelkie podkłady i tak  ścierają się bardzo szybko (no może za wyjątkiem Revlon ColorStay, który jednak potrafi przesuszać). Studio Lift wytrzymuje na niej bez większych poprawek do 4 godzin.


Plusem jest oczywiście filtr SPF 10. Choć dla moich wymagań jest on sporo za mały, niemniej jednak miło, iż został dołączony. Zbyt wiele kobiet nie ma pojęcia jak istotna jest ochrona naszej cery przed promieniami słonecznymi, które są główną przyczyną oznak starzenia się.


OPINIA MAMY:
Kosmetyk testowała ze mną moja mama, która w większości podziela moje wyżej przedstawione zdanie na jego temat. Według niej całkiem przyjemnie rozprowadza się go palcami, pamiętając o późniejszym "wklepaniu" go w skórę. Uważa, iż krycie mogłoby być lepsze - określiła je jako średnie w stronę słabego.
Podkład oczywiście nie wygładza zmarszczek, co najwyżej sprawia, iż te delikatne stają się mniej widoczne.


Jeśli macie ochotę, zapraszam do sklepu internetowego Hean:

Moja ocena: 3+/6

Pojemność: 30ml
Cena: 16zł

Plusy:
+ dobra konsystencja
+ przyjemny zapach
+ naturalne wykończenie
+ filtr SPF (choć dla mnie zdecydowanie za mały, ale chociaż jest)

Minusy:
- krycie mogłaby być trochę lepsze
- trwałość

Chciałabym zaznaczyć, iż kwestia współpracy nie miała absolutnie żadnego wpływu na moją opinię.

niedziela, 14 lipca 2013

Dobry zmywacz to delikatny zmywacz - dwufazówka od Delii

Odkąd pamiętam miałam problem z wysuszonymi skórkami wokół paznokci. Problem nasilał się kiedy dość często zmieniałam kolor lakieru, co było oczywiście zasługą nieodpowiednich, zbyt silnych zmywaczy. Na szczęście znalazłam na to radę...

Dwufazowy zmywacz do paznokci marki Delia zamknięty jest w prostej buteleczce z zakrętką. Otwór dozujący jest mały dzięki czemu wylewamy na wacik idealną ilość zmywacza i nic się nie marnuje. Zapach jest charakterystyczny jak dla tego rodzaju kosmetyku, lecz lżejszy.


Obie fazy mieszają się ze sobą dość szybko i sprawnie. Co prawda produkt ten ze zmywaniem radzi sobie trochę gorzej niż jego standardowi bracia, co wpływa na zmniejszoną wydajność, lecz odrobina cierpliwości i wszystko zostaje usunięte.


Jednak najważniejszym atrybutem Deliowej dwufazówki jest to, iż nie wysusza skórek oraz nie przyczynia się do powstawania białego osadu na płytce paznokcia, co dla mnie jest prawdziwą ulgą.

Co prawda nie dostrzegam jakiegoś szczególnego wzmocnienia paznokci, jak obiecuje nam producent, lecz efekt wygładzenia płytki choć jest delikatny, to można go zauważyć.

Moja ocena: 5/6

Pojemność: 220ml
Cena: od kilku do kilkunastu złotych (polecam polować na promocje w SuperPharm)

Plusy:
+ wygodna butelka
+ nie wysusza skórek
+ delikatny dla paznokci
+ lekko wygładza płytkę

Minusy:
- trochę bardziej czasochłonny
- średnia wydajność (choć nie jest źle)

_______________________________________________

czwartek, 11 lipca 2013

Nietłusta pianka myjąca do twarzy Avon Solutions

Nietłusta pianka myjąca do twarzy marki Avon jest już od dłuższego czasu stałym punktem mojego codziennego rytuału demakijażu. Pianka zamknięta jest w plastikowej buteleczce z wygodnym dozownikiem.


Zapach kosmetyku jest delikatny i świeży, choć wyraźnie kosmetyczny. Konsystencja pianki jest rzecz jasna spieniona ;) co bardzo sobie cenię. Aby usunąć dokładnie resztki makijażu z całej twarzy, wystarczą niecałe dwie pompki. Dzięki temu produkt jest bardzo wydajny i pomimo, iż używam go od około trzech miesięcy pozostało jeszcze ponad pół opakowania.


Pianka bardzo dobrze radzi sobie ze zmywaniem nawet najcięższych kremów bb. Po jej zastosowaniu skóra jest czyściutka i świeża, choć moich licznych zaskórników na nosie i brodzie nie zwalczyła. Zauważyłam jednak, iż stopień oczyszczenia skóry jest na tyle dobry, że trądzik pojawia się w trochę mniejszych ilościach.


Czasami dla pewności używam tegoż specyfiku nawet do domywania makijażu oczu, lecz nie zauważyłam żadnych podrażnień.


Niestety kosmetyk ten nie jest bez wad, gdyż dość mocno wysusza skórę. Na szczęście nie jest to taki problem, któremu nie zaradziłby dobry krem nawilżający/natłuszczający. Natomiast nie radzę, jak w zaleceniach ulotki, stosować go dwa razy dziennie, gdyż zdecydowanie byłoby to samobójstwo kosmetyczne. Piankę można dziecinnie łatwo zmyć wodą.

________________________________________________
Skład: Aqua, Sodium C14-16 Olefin Sulfonate, Glycerin, Lauramidopropyl Betaine, Disodium Cocoamphodiacetate, Salicylic Acid, Parfum, Phenoxyetanol, Cocamidopropyl PG-Dimonium Chloride Phosphate, Disodium EDTA, Xanthan Gum, Isopropylparaben, Butylparaben, Isobutylparaben, Sodium Citrate, Sodium Chloride, Butylene Glycol, Benzoic Acid, Retinyl Palmitate, Bambusa Vulgaris Extract, Spiraea Ulmaria Extract, Tocopherol, <1000281-005>
________________________________________________


Moja ocena: 4+/6

Pojemność: 150ml
Cena: 10-16zł (w zależności od katalogu)

Plusy:
+ wygodna aplikacja i zmywanie
+ łatwe rozprowadzanie
+ dobrze oczyszcza i zmywa makijaż
+ nie podrażnia
+ wydajna

Minusy:
- wysusza skórę

sobota, 6 lipca 2013

Cudeńko zielenią pachnące, czyli Energizujące algi pod prysznic BingoSpa

Energizujące algi pod prysznic z zieloną herbatą polskiej marki BingoSpa zamknięte są w estetycznej plastikowej buteleczce z zakrętką. Produkt dozowany jest dość dużym otworem, co po kilku próbach jest, o dziwo, całkiem wygodne.


Algi mają kremową konsystencję, w przepięknym zielonym kolorze, który niesamowicie poprawia humor. Ogromnym plusem tego kosmetyku jest jego przepiękny, słodki zapach, który pod wpływem wody uwalnia  charakterystyczny, rześki aromat mojej ukochanej zielonej herbaty. Niestety po kąpieli znika szybko, a szkoda...


Algi pienią się bardzo dobrze, myją równie efektownie, w związku z czym są naprawdę wydajne. Co prawda kosmetyk nie pielęgnuje specjalnie naszej skóry, jednak zauważyłam, iż po wysuszeniu jest ona mniej ściągnięta niż zazwyczaj.


Energizujące algi BingoSpa są produktem, którego (zwłaszcza za taką cenę) używa się z wielką przyjemnością. Myślę, że dzięki swojej wydajności będę mogła się nim cieszyć jeszcze długi czas :)


Jeżeli macie ochotę, zapraszam do sklepu internetowego BingoSpa:

Moja ocena: 5+/6

Pojemność: 300ml
Cena: 8zł

Plusy:
+ prosty, ładny design
+ piękny zapach
+ przyjemna konsystencja
+ dobrze się pieni i myje
+ nie wysusza

Minusy:
- zapach nie utrzymuje się na skórze

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...